W dzisiejszym poście zaprezentuję efekty ostatniej wizyty w lesie. To była wyprawa na grzyby, ale nietypowa. Zamiast koszyka był aparat fotograficzny, a zamiast grzybów jadalnych dla mamy (mama nie lubi grzybów) piękne okazy, szkoda tylko że niejadalne. A oto i one:
Hej Pati. Ładne grzybki. Może następnym razem wybierzemy się wspólnie?
OdpowiedzUsuńOk tato. Możemy tak zrobić.
UsuńBardzo ładne zdjęcia zrobiłaś w lesie. Zapowiada się kolejny ciekawy blog. Dużo nowych pomysłów Ci życzę i powodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa.Mam już pomysł na posta.
UsuńBardzo ładne zdjęcia.Najbardziej podoba mi się przedostatnie!��
OdpowiedzUsuńMnie też się podobają te grzyby na pniaczku.
UsuńMasz rację, mama grzybów nie lubi jeść, ale zbierać uwielbia. Ciekawe jak się nazywa grzyb na zdjęciu drugim od góry. Może ktoś zna jego nazwę?
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to siedzuń sosnowy vel szmaciak gałęzisty.
UsuńJeszcze do niedawna był gatunkiem chronionym i w dodatku może być jadalny.